Transnarodowe sojusze

Bartek Frąckowiak

Nie zorganizujemy skutecznie swojej przyszłości wyłącznie w mikroskali, nawet w ramach najlepszych inicjatyw opartych na samoorganizacji i samozarządzaniu, o ile w swojej działalności nie uwzględnimy poziomu planetarnego czy translokalnego. Jeśli rzeczywiście chcemy mieć jakąś przyszłość, musimy spróbować podjąć zadanie stworzenia nowych translokalnych organizacji, zbudowanych inaczej niż tradycyjne organizacje międzynarodowe, często działające dysfunkcyjnie i nieskutecznie. Pomyślmy o Organizacji Narodów Zjednoczonych, międzynarodowej instytucji, która w ostatnich dziesięcioleciach wielokrotnie nie potrafiła sprostać wyzwaniom związanym z kolejnymi globalnymi kryzysami. Czy jedną z przyczyn słabości międzynarodowych organizacji nie jest to, że ich sposób działania, ich protokoły, reprezentacja i sposób podejmowania decyzji oparte są na koncepcji państwa narodowego?

Państwo narodowe to dość zwodniczy koncept. Niełatwo uchwycić, kiedy mamy do czynienia z jego siłą, a kiedy ze słabością. Czy aktualne nasilenie się tendencji nacjonalistycznych, neofaszyzm czy zwrot prawicowy, zjawiska, które obserwować możemy w wielu miejscach na świecie, świadczą o renesansie państwa narodowego, czy przeciwnie, o jego ostatnich konwulsjach, gwałtownej próbie obrony idei podmywanej z wielu stron przez transnarodowy kapitalizm? A przecież państwo narodowe powstało po to, by chronić interesy lokalnego kapitału i regulować jego akumulację. Czy nadal spełnia tę funkcję? Czy w aktualnych realiach dysponuje narzędziami, by nadal to robić? W rozważaniach o państwie narodowym nie możemy jednak pominąć faktu, że wielokrotnie służyło ono celom emancypacyjnym, a żądania tworzenia nowych państw narodowych były częścią procesów dekolonizacji i wyzwalania się grup uciśnionych. Czy państwo narodowe nadal może służyć progresywnej polityce i emancypacji? Czy rzeczywiście kiedykolwiek jej służyło? Bez odpowiedzi na te niełatwe pytania nie stworzymy skutecznych sposobów działania w skali planetarnej. Ale to tylko punkt wyjścia naszego biennale, trampolina, od której odbijamy się do refleksji na temat tego, jakie nowe inicjatywy możemy wyobrazić sobie i powołać poniżej oraz powyżej poziomu państwa narodowego.

Świat planetarnych współzależności wymaga wyobrażenia sobie nowych instytucji

Funkcjonujemy w świecie intensywnych współzależności, w którym bardzo niewiele problemów możemy rozwiązać wyłącznie na poziomie lokalnych wspólnot. Czy będą to samopomocowe inicjatywy sąsiedzkie, czy działalność związków zawodowych, aktywizm progresywnych i oddolnych ruchów społecznych, czy wiele jeszcze innych działań na poziomie lokalnym – nie będą one miały decydującego wpływu na wzrastanie państwa narodowego, na problemy rosnących nierówności ekonomicznych i nierównego rozwoju, zmiany klimatyczne, globalny podział pracy i związane z nim migracje, współczesne niewolnictwo czy nowe formy strukturalnej przemocy. Wszystkie te problemy niemożliwe są do skutecznego rozwiązania na poziomie którejkolwiek z tych lokalnych struktur. Co prawda, powrót do, zdawałoby się, bezpiecznych przystani starych instytucji i starych rozwiązań – a przy tym do znanych skal i perspektyw – odbywa się teraz w wielu miejscach na świecie jako automatyczna reakcja obronna. Ten rodzaj odpowiedzi na globalizację i wyzwania z nią związane nie jest nowy. Podobne procesy obserwowaliśmy wielokrotnie w przeszłości.

Zwiększenie skali międzynarodowej współpracy i współzależności w różnych okresach historycznych zawsze wywoływało odpowiedź ze strony sił przeciwnych, dążących do izolacji, odłączenia, zamknięcia. Dobry przykład może stanowić XIX-wieczna globalizacja, która po swoim boomie pod koniec wieku wyhamowana została przez polityczny chaos I wojny światowej i wielki kryzys lat 30. XX wieku. Co ciekawe, przepływy kapitału pomiędzy niektórymi krajami, liczone proporcją produktu krajowego brutto, były większe pod koniec XIX wieku niż w latach 90. XX wieku.(1) Międzynarodowy rynek finansowy, jak widzimy, nie jest niczym nowym, a międzynarodowa współzależność miała swoje okresy ekspansji, po których następowała faza kurczenia się.

Działo się tak po części dlatego, że rozwój instytucjonalny, konieczny, by zapewnić skuteczne wsparcie różnym społecznościom i zabezpieczyć je przed relacjami opartymi na wyzysku, kradzieży czy oszustwie, nie nadążał za dynamicznymi zmianami otoczenia ekonomicznego i społecznego. Instytucje bowiem zmieniają się wolniej niż otoczenie.(2) Istnieją też rozmaite podmioty na geopolitycznej mapie władzy, którym nie zależy na instytucjonalnej dojrzałości i adaptacji instytucji do wyzwań teraźniejszości. Wolą instytucje archaiczne, w stanie degeneracji i rozpadu, spowolnione i niewydajne. W chaosie instytucjonalnym łatwiej robi się dobre interesy.

Wydaje się jednak, że dzisiaj już nie ma powrotu do starych scenariuszy, rozwiązań i schematów działania. Dlatego tak ważna staje się teraz praca nad translokalnymi instytucjami nowego typu, które miałyby moc takiego kształtowania relacji między ludźmi z różnych kultur, narodów, kontekstów geograficznych, by poprzez nowe formy sojuszy, solidarności i współpracy mogły znaleźć adekwatną odpowiedź na najważniejsze wyzwania współczesnej planetarnej współzależności. Ta praca może się zacząć wyłącznie od pracy społecznej wyobraźni. Od zbadania jej granic w celu ich naruszenia. Od stopniowego rozciągania i przekształcania tego, co możliwe dzisiaj do wyobrażenia. Takie działanie wymaga odwagi spekulacji, wyjścia poza strefę komfortu charakterystyczną dla dyscyplinarnych ram, by myśleć i wyobrażać sobie „na skos”, przecinając pola i dziedziny od siebie oddzielone, takie jak sztuka, nauka, polityka i zarządzanie.

Polityka zdolna do przekształcania świata zacząć musi od materialnych konkretów(3)

W trakcie biennale odbywającego się pod hasłem Zorganizujmy swoją przyszłość! odbędą się cztery międzynarodowe fora, z czego trzy mają charakter translokalnych zgromadzeń, a jedno prezentuje wyniki translokalnego śledztwa związanego ze zniszczeniami środowiska naturalnego. W ich ramach zaprojektować chcemy nowe planetarne organizacje i instytucje, których rolą byłoby tworzenie, utrzymywanie i rozwój nowych sojuszy, nowych form solidarności i nowych modeli współpracy. Każde z nich wychodzi od materialnego konkretu, historycznego lub współczesnego, by na nim oprzeć swój spekulatywny potencjał.

Wymiana praktyk związanych z uprawą roślin i sposobami odtwarzania nasion, dzielenie się wiedzą o środkach pielęgnacji gleby i metodach konserwacji żywności, w gronie kobiet przybyłych m.in. z Rożawy (kurdyjski region w północno-wschodniej Syrii), Doliny Beka w Libanie, Lubelszczyzny, stanu Chiapas w Meksyku czy z Pendżabu w Indiach, stanowi materialny punkt wyjścia Konwencji rolniczek (Convention of Women Farmers) Marwy Arsanios. Przedstawicielki ekofeministycznych kolektywów, pochodzące głównie z krajów globalnego Południa, przekazują sobie nawzajem wiedzę związaną z rolnictwem, z możliwościami wykorzystania leczniczych właściwości ziół i dzikich roślin w miejscach o ograniczonym dostępie do lekarstw, zarazem jednak tworzą podstawy nowej progresywnej transnarodowej polityki dóbr wspólnych. Na co dzień zanurzone w swoich lokalnych kontekstach politycznych i zazwyczaj w nich osamotnione, mają szansę zobaczyć się nawzajem i stworzyć forum wzajemnej współpracy.

Często ich działalność odbywa się w ramach globalnej ekonomii pomocowej. Wspierane są przez różne NGOs walczące z problemem głodu, realizujące cele związane z ekonomią rozwojową, pomocą uchodźcom. Tak wygląda między innymi kontekst działalności Khadiji, która na wschodzie Doliny Beka, tuż przy granicy z Syrią, prowadzi kobiecy kolektyw rolniczy uczący uchodźczynie, w jaki sposób wykorzystywać dzikie rośliny, jak konserwować żywność, jak gotować oraz jeść tanio i ekologicznie. Marwa Arsanios zwraca uwagę, że kobiety-rolniczki, jak Khadija, często zmuszone są zaakceptować i przyjąć jako własny język globalnej ekonomii pomocowej, w którym takie wyrażenia, jak „ekonomiczna niezależność”, „rozwój”, „przedsiębiorczość kobiet”, „wzmocnienie kobiet”, traktowane są jako przezroczyste, akcentują indywidualną odpowiedzialność kobiet oraz ich indywidualne osiągnięcia.(4) Ta perspektywa, jak podkreśla Arsanios, niesie ze sobą zagrożenie genderowego esencjalizmu, w którym „globalna kobiecość” staje się klasą samą w sobie, oderwaną od realnych klas społecznych i rasowych, które były i są podstawą internacjonalistycznej polityki feministycznej. W takiej sytuacji zamiast podejmować temat odpowiedzialności państwa i korporacji za przyczyny głodu i upadku rolnictwa na Bliskim Wschodzie, takie jak nierównomierna redystrybucja bogactwa, błędne zarządzanie dystrybucją wody czy nadmierna eksploatacja wód podziemnych (jak w Dolinie Beka), zniszczenie gleby przez nawozy sztuczne, toksyczne odpady zanieczyszczające wodę czy prawo związane z własnością ziemi, NGOs starają się zrekompensować negatywne skutki, ignorując przyczyny i zrzucając na kobiece kolektywy odpowiedzialność wypełnienia pustki powstałej w miejscach zaniedbań państwa.

W projekcie Marwy Arsanios materialny konkret, związany z praktykami rolniczymi (które stanowią odpowiedź kobiet na zniszczenia ekologiczne i błędną politykę gospodarczo-rozwojową państw), staje się wehikułem do podjęcia szerszego tematu nowego programu internacjonalizmu feministycznego. W jego ramach wypracowywane miałyby być nowe formy wyobraźni, współpracy i uniwersalnej solidarności. Ziarna, gleba i rośliny, a także związana z nimi infrastruktura, stają się medium, w którym „wyświetlane” są planetarne problemy. I to wychodząc od takiego konkretu właśnie, a nie jedynie od abstrakcyjnych idei, rozpocząć można proces transformacji politycznej. Pomysł Arsanios oparty jest na idei upolitycznienia przez umiędzynarodowienie. Umiędzynarodowienie z kolei odbywa się przez stworzenie pola widzialności dla rozmaitych kolektywnych inicjatyw kobiet-rolniczek, forum, w ramach którego mogą się widzieć nawzajem.

Taka perspektywa bliska jest też Eyalowi Weizmanowi z Forensic Architecture, który przywołuje metodologiczny fetyszyzm Arjuna Appaduraia jako postulowaną wielowarstwową praktykę polityczną. Polega ona na mikrofizycznej analizie, w której część lub szczegół stają się punktem wyjścia do rekonstrukcji większych procesów, wydarzeń i relacji społecznych, połączeń graczy i praktyk, struktur i technologii.(5) Zgodnie z taką metodologią powstaje Konwencja rolniczek Marwy Arsanios.

Podobnie w pracy Rasa i las Nabil Ahmed (współpracujący z Forensic Architecture) wraz z INTERPRT – organizacją śledczą prowadzącą dochodzenia w sprawie przestępstw związanych ze środowiskiem naturalnym – wychodzą od historycznego szczegółu, aby umieścić go w szerszym kontekście działalności Międzynarodowego Trybunału Karnego. Biorą na warsztat sprawę 1307/7150, w której Polska w 1947 roku w ramach Komisji Narodów Zjednoczonych ds. Zbrodni Wojennych wniosła zarzuty zbrodni wojennej przeciwko jedenaściorgu Niemcom, głównie szefom departamentów leśnych w Generalnej Guberni. Oskarżono ich o planowe zniszczenie polskich lasów. Akt oskarżenia sformułowany przez polskich prokuratorów jest jednym z pierwszych w historii wśród tych, które dotyczą zniszczenia środowiska naturalnego i kierowane są do międzynarodowych instytucji prawnych. Coś, co dzisiaj za INTERPRT nazwalibyśmy ekobójstwem, przestępstwem stworzonym na wzór ludobójstwa, w którym pokrzywdzonym podmiotem jest natura, polscy prokuratorzy potraktowali jako część zbrodni wojennych. Było to prekursorskie podejście, które stanowić może ważny precedens i wzór do zastosowania w przyszłości.

INTERPRT prowadzi starania, by ekobójstwo stało się przestępstwem sądzonym przez Międzynarodowy Trybunał Karny. Wydaje się to wyjątkowo trafne i logiczne dzisiaj, w czasach, kiedy za zniszczenia natury odpowiedzialne są na równi korporacje i państwa narodowe. W interesie państw narodowych nie leży sądzenie własnych przedstawicieli odpowiedzialnych za strukturalne zbrodnie. Konsekwencje tych zbrodni wykraczają jednak daleko poza granice terytoriów poszczególnych państw. W tej sytuacji konieczne wydaje się przekazanie władzy sądzenia zbrodni ekobójstwa instytucjom międzynarodowym. Pytanie tylko, czy Międzynarodowy Trybunał Karny, funkcjonujący przecież w logice starego paradygmatu instytucji międzynarodowych, będzie w stanie ulec instytucjonalnej przemianie, by włączyć ekobójstwo do katalogu sądzonych zbrodni?

Projekt INTERPRT w ramach biennale powołuje do życia jeszcze jeden rodzaj międzynarodowego forum: forum śledcze. Źródłosłów łaciński angielskiego terminu forensic – czyli ‘sądowe, śledcze’ – przywołuje również znaczenie forum. Łacińskie forensis przetłumaczyć można bowiem jako ‘adekwatne wobec forum’. Pierwotnie pojęcie to odnosiło się do forum rzymskiego, miejsca, w którym nakładały się na siebie dziedziny polityki, prawa i ekonomii. Stopniowo forum stawało się miejscem związanym jedynie z prawem, a forensics zaczęto rozumieć wyłącznie jako zastosowanie metod medycznych i naukowych w praktyce sądowo-śledczej.(6) W ramach takiego forum przedstawiane i objaśniane były rozmaite materialne dowody zbrodni, nieożywione przedmioty, które same z siebie nie miały mocy mówienia. Musiał im jej użyczyć specjalny tłumacz, który wobec zgromadzonych przekładał z „języka rzeczy”. Jak zauważa Weizman, forensis więc ustanawia relację pomiędzy ożywianiem materialnych obiektów i zgromadzeniem politycznych kolektywów.

Forum w podobnym rozumieniu tworzy INTERPRT. Nie będzie to polityczne zgromadzenie, jak wiele innych wydarzeń podczas biennale, ale zbiór dowodów, materialnych obiektów, animowanych, ożywianych i układanych w relacje przestrzenne w taki sposób, by przemówiły. Materiały archiwalne, zdjęcia lotnicze lasów, wywiady, analizy miejsc, wyniki badań kartograficznych i prawnych złożą się na instalację rekonstruującą proces o sygnaturze 1307/7150. Ta rekonstrukcja nie ma na celu jedynie przepisania historii, czy opowiedzenia historii dotąd pozostającej w ukryciu. Skierowana jest przede wszystkim ku teraźniejszości i przyszłości: odnosi się do aktualnych przypadków niszczenia lasów w Polsce (w Białowieży i na Mierzei Wiślanej), a jego ostateczny horyzont stanowi przekształcenie międzynarodowego systemu prawno-instytucjonalnego (Międzynarodowy Trybunał Karny).   

Eksperyment z geopolityki kulturalnej: Forum Wschodnioeuropejsko-północnoafrykańsko-bliskowschodnie

Polska, podobnie jak inne kraje postsocjalistyczne, od lat 60. XX wieku do chwili transformacji ustrojowej utrzymywała stałe i intensywne kontakty z krajami Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej. Ten zupełnie nieprawdopodobny okres geopolitycznego sojuszu z tak zwanym naówczas Trzecim Światem pełen jest barwnych przykładów translokalnej solidarności, międzynarodowych relacji realizowanych w oparciu o wizję planetarnego dobra wspólnego, a także międzyludzkich i międzyinstytucjonalnych przyjaźni. Wielu z nas wie o kimś, kto był na kontrakcie w Libii, prowadził badania w Iraku, budował drogi w Syrii. Być może pamiętamy o palestyńskich studentach przyjeżdżających na polskie uczelnie w latach 70. i 80., ale już rzadko wiemy, że w SGPiS w Warszawie działał w latach 60. Zakład Badań nad Gospodarką Krajów Ekonomicznie Słabo Rozwiniętych, gdzie tworzone były niezwykle ciekawe plany rozwojowe dla krajów, które dziś określilibyśmy jako kraje globalnego Południa. Wydaje się, że dzisiaj, w czasach, gdy prawica rozgrywa lęki antyuchodźcze i wzbudza islamofobiczne nastroje, powrót do tego momentu naszej historii może być bardzo ważny i inspirujący. Traktujemy ten okres jako archiwum (częściowo) utraconych możliwości, by niektóre z nich ożywić i spróbować w oparciu o nie zaprojektować teraźniejsze formy relacji, sojuszy i solidarności pomiędzy Europą Środkowo-Wschodnią oraz Bliskim Wschodem i Afryką Północną. 

Żeby to archiwum lepiej poznać i zrozumieć, zainicjowaliśmy dwie linie badań: wywiady etnograficzne w Libanie i kwerendę archiwalną w Warszawie. Obie prezentujemy w ramach wykładu performatywnego podczas biennale. W wywiadach etnograficznych zrealizowanych w Libanie na przełomie 2018 i 2019 roku przez Ingę Hajdarowicz (we współpracy z prof. Beatą Kowalską, Anną Galas-Kosil i ze mną) zebraliśmy historie Palestyńczyków i Libańczyków, którzy w latach 70. i 80. mieszkali, studiowali i pracowali w Polsce, a później z różnych powodów postanowili wyjechać do Libanu. W ich losach mieszają się wspomnienia z okresu transformacji ustrojowej w Polsce z wojną domową w Libanie, słyszymy, jak porównują sytuację życia nad Wisłą z początku lat 90. ze społeczno-ekonomicznymi realiami Bliskiego Wschodu. Druga linia narracyjna odpowiada fascynującym badaniom archiwalnym realizowanym we współpracy ze znanym reportażystą, Maxem Cegielskim. Od materiałów wizualnych i tekstów z takich pism, jak „The Polish Review” (1962−1972), „Poland”, przez archiwum Michała Kaleckiego i Polskiej Szkoły Rozwoju, Ministerstwa Spraw Zagranicznych, LOT, Orbis, Budimex, Polservice czy innych przedsiębiorstw handlu zagranicznego, opowiadamy o barwnych sytuacjach społecznych rozgrywających się za kulisami oficjalnej polityki i wymiany handlowej. W tych badaniach nie tyle interesuje nas sztuka czy architektura, ile infrastruktura miękka i twarda wytworzona w ramach tej współpracy, społeczne konteksty związane z pracą, ekonomia polityczna wymiany między tak zwanym Drugim Światem i tak zwanym Trzecim Światem. To w tych perspektywach poszukujemy inspiracji.

Kiedy polska polityka zagraniczna wobec Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej praktycznie nie istnieje albo przybiera karykaturalne formy, jak organizowana bez udziału Iranu i Palestyny w lutym 2019 roku tzw. Konferencja Bliskowschodnia, czas zaprojektować nową wizję relacji naszego regionu z Bliskim Wschodem i Afryką Północną. W organizowanym przez nas zgromadzeniu weźmie udział międzynarodowe grono 12 uczestników zainteresowanych zaprojektowaniem relacji między tymi trzema regionami oraz stworzeniem organizacji działającej na rzecz nowych form transnarodowej współpracy i solidarności. Omawiając wyzwania związane z ekonomią rozwojową, ekologią i zmianami klimatycznymi, sztuką i polityką kulturalną, niektóre oparte na wiedzy naukowej, inne na artystycznej spekulacji i fantazji, chcemy zaprojektować mapę transregionalych relacji oraz stworzyć konceptualną architekturę nowej organizacji. Przedstawimy założenia programowe dla takiego przedsięwzięcia oraz konkretne pomysły do realizacji w perspektywie najbliższych lat.

Na islamofobię, antyuchodźczą retorykę i debaty o różnicach kulturowych chcemy odpowiedzieć próbą zdefiniowania ponadnarodowego dobra wspólnego i określeniem najlepszej formy organizacyjnej do jego codziennego praktykowania.

Co równie ważne, zależy nam na stworzeniu alternatywnej kartografii, w której Polska niekoniecznie znajduje się na terytorium nowoczesnego Zachodu, lecz współistnieje na jednym planie z innymi półperyferyjnymi i peryferyjnymi regionami w ramach innych nowoczesności i czasoprzestrzennych logik z nimi związanych. Polski i innych krajów dawnego bloku wschodniego szukać powinniśmy raczej na wschodzie i na południu niż na zachodzie i północy. W tym eksperymencie z geopolityki kulturalnej naturalnym sojusznikiem i przyjacielem będzie dla mieszkańców tego regionu Palestyńczyk, Irańczyk, Syryjczyk, Pakistańczyk, Bengalczyk czy Wietnamczyk. Kreślenie tych alternatywnych linii podziału i spekulowanie na temat ich możliwych konsekwencji wydaje się wystarczająco ekscytujące, żeby poświęcić im dodatkowo miesięczną rezydencję, którą współorganizujemy z CSW Zamek Ujazdowski w ramach projektu Re-Directing: East. W rezydencji wezmą udział cztery kuratorki i kurator z różnych krajów europejskich i bliskowschodnich, z którymi podejmiemy dalsze działania na rzecz powołania organizacji, która przynajmniej przez kolejne 2 lata będzie pracowała nad tworzeniem, utrzymywaniem i rozwijaniem relacji pomiędzy krajami dawnego bloku wschodniego oraz Bliskim Wschodem i Afryką Północną. 

Trans-unie: eksperyment z radykalnej wyobraźni politycznej

Jeśli naród jest wspólnotą wyobrażoną, to w jaki sposób wyobrazić sobie wspólnotę transnarodową? Od tego pytania wychodzi projekt Trans-unie, realizowany we współpracy pomiędzy Studio Jonas Staal i Biennale Warszawa. Ze wszystkich forów organizowanych w trakcie biennale, to ma chyba najbardziej uniwersalne ambicje. Wśród nich znajduje się zaprojektowanie nowej instytucji transnarodowej, która nie powielałaby ani wad państwa narodowego, ani niewydolnych instytucji międzynarodowych, jak NATO czy ONZ. Skoro obecny kryzys wyobraźni politycznej oznacza zarówno nieumiejętność wyobrażenia sobie alternatywnych porządków, trzeciej, czwartej i piątej drogi, a także brak zrozumienia, jak bardzo niszczące konsekwencje ma nasza teraźniejsza działalność, to jedyną możliwością uruchomienia procesu zmiany wydaje się wprawienie naszej aktualnej wyobraźni w radykalny ruch. Nie chodzi tutaj o nieprawdopodobne spekulacje, chodzi raczej o spekulacje w obrębie hipotetycznych warunków, w których sprawdzić i przetestować chcemy realność nowych transnarodowych podmiotowości. Ten ruch wyobraźni oznacza powołanie nowej instytucji, tak jakby ona istniała naprawdę. Nie jest to jednak czysta zabawa, bo operujemy na realnych danych: konkretnych postulatach politycznych, dążeniach, doświadczeniach i podmiotowościach.

Jakie media, symbole, znaki, hymny, sposoby komunikacji, kodeksy wartości i instytucje mogłyby wytworzyć przestrzeń możliwości nowych związków pomiędzy organizacjami, partiami, aktywistami czy ruchami społecznymi działającymi w polu planetarnej polityki? W jaki sposób wyobrazić sobie planetarny rząd, który realizuje progresywną politykę niwelowania nierówności czy radykalnie odpowiedzialnej polityki klimatycznej? Artystyczna wyobraźnia, twierdzi Staal, może wyprzedzać realną politykę, tworząc dla niej przestrzeń, kreując „wizualną morfologię” przyszłości, która „uzwiązkowia” rozmaite alternatywne wyobraźnie w nowe transnarodowe zgromadzenie.

Ten test artystycznej wyobraźni, próba powołania i przetestowania nowych translokalnych instytucji, to punkt wyjścia dla prawdziwie progresywnej polityki przyszłości. Jeśli nie chcemy, żeby przyszłość była jedynie przedmiotem przewidywania trendów i biernego podążania za nimi, żeby nie była jedynie wynikiem technokratycznej teorii prawdopodobieństwa, ale stawała się w wyniku sprawczych działań zaangażowanych podmiotów politycznych w różnych miejscach naszej planetarnej rzeczywistości, musimy przyspieszyć ruch naszej wyobraźni w projektowaniu nowych instytucji, balansując na cienkiej granicy między sztuką a polityką.

×

1     Hendrik van den Berg, International Economics. A Heterodox Approach, Routledge, Nowy Jork i Londyn, s. 10.

2     Ibidem, s. 12.

3     Tytuł ten stanowi parafrazę fragmentu zdania Eyala Weizmana, które w całości w języku angielskim brzmi: Transformative politics must begin with material issues, just as the revolutionary vortex slowly gathered pace around the maggots in the rotten meat on board the Potemkin. Zob.: Eyal Weizman, Introduction: Forensis, [w:] Forensis. The Architecture of Public Truth, Sternberg Press and Forensic Architecture 2014, s. 11.

4     Marwa Arsanios, Who’s Afraid of Ideology? Ecofeminist Practices Between Internationalism and Globalism, e-flux, Journal #93, wrzesień 2018; oraz w niniejszym katalogu, Kto się boi ideologii?.

5     Eyal Weizman, op. cit., s. 18−19. Tłum. własne.

6     Ibidem, s. 9.